piątek, 15 marca 2013

Pieniądze na pomoc

Kiedy byłem młodszy moja mama często kazała mi oglądać różne "Sprawy dla reportera" i inne takie, żeby zobaczyć jak inni mają gorzej. Chodziło jej o to zapewne, żeby docenić co się ma i pamiętać o innych, pomagać w miarę możliwości. Ostatnio zaciekawił mnie jeden reportaż w programie na jednej z komercyjnych stacji, gdzie ukazano jak zawsze chwytającą za serce historię pewnego małżeństwa na wczasach w Egipcie.


A było to tak: Ojciec odkładał pieniążki. Kiedy uzbierał niezłą sumę, postanowił zabrać całą rodzinę na wakacje do Egiptu. Wraz z żoną i dwiema córkami wykupili wczasy, spakowali się i polecieli, wszystko normalnie, rutynowo, jak do tego typu wypraw. Nie rozbili się samolotem, nie wpadli w ręce terrorystów, dolecieli szczęśliwie i spędzali wczasy w Egipcie, przy pięknej pogodzie, pełen relaks :)

Jednego dnia ojciec nagle zasłabł. Trafił do szpitala. W szpitalu stwierdzili (chyba) udar i wylew. Trafił do szpitala. I właśnie zaczynają się "schody". Szpital był wyposażony bardzo dobrze, nic mu nie groziło, jednak chodziło o wysokość ubezpieczenia, z którego był leczony. Wyczerpało się w bodajże 4 dni. 15 tysięcy euro. Cenią się Egipcjanie, nie ma co, ale sprawa poważna to i koszta poważne.

Do czego zmierzam. Program, który emitował ten reportaż, podkreślał jak rodzina zbiera pieniądze na przelot karetki (samolot specjalnie uposażony). Koszt opiewał na około 120 tysięcy złotych (może euro, ale nie pamiętam już). Wszystkim zajmowała się 16-letnia córka. Z każdym dniem rosła suma, która trzeba zapłacić szpitalowi za leczenie w Egipcie. Córki wróciły do Polski, żona czuwała przy mężu i załatwiała sprawy związane z całym postępowaniem na miejscu.

Udało się. Uzbierali całą kwotę, wysłano powietrzną karetkę, wrócił, trafił do szpitala w Polsce. Szczęśliwie, chociaż uraz pozostał i trzeba mężczyznę wyleczyć, nie wiadomo czy wróci do pełni sił. Ale jest w Polsce. Rodzina zadłużona na maksa. Wśród znajomych, wśród reszty rodziny, pożyczki gdzie się da.

I moje pytanie. Dlaczego szanowny prezes tejże stacji telewizyjnej, który ma, że tak powiem, gruby hajs, nie opłacił przelotu tej karetki? Nie mówię, żeby opłacić koszt pobytu w szpitalu, czy koszty leczenia w całości. Jednak ten przelot, dzięki któremu nie musieliby płacić w obcej walucie Egipcjanom, dzięki któremu byliby na miejscu w komplecie, cała rodzina. Pomogłoby to znacznie, moim zdaniem.

Stawiając się na miejscu takiej telewizji, żeby nie mówić konkretnie na miejscu prezesa, nawet pewnie przez myśl nie przeszło im, żeby to zrobić. Jeśli w ogóle ktoś z najwyższego szczebla wiedział, że taki reportaż będzie emitowany. W końcu, jeśli pomogliby jednej rodzinie, zaczęły by się prośby w każdym jednym przypadku indywidualnym. A przez pomaganie wszystkim, bardzo szybko prezes stałby się uboższy.

Jakie jest wasze na ten temat? Czy najbogatsi powinni angażować się w indywidualne przypadki? Czy lepiej pozostawić wszystko fundacjom? Czy może posiadając miliony na koncie człowiek inaczej podchodzi do sprawy niż ktoś, kto mógłby przekazać symboliczną kwotę?

3 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o mnie ... Zaczęłam się udzielać... Młodzieżowa rada miasta i tak dalej... I w naszym mieście pani Weterynarz wpadła w śpiączkę... Wiec chciałam jej pomóc... tylko jak się szybko okazało to nie jest jedyna osoba cierpiąca w tym mieście... Jak wytłumaczyć ludziom ze pomaga się wcale nie tak ubogiej pani Weterynarz której rodzice również nie należą do biednych (sprawa jest bardzo nagłośniona) A innym ludziom to już nie (np. znajoma moich rodziców choruje na raka)? Jakimi kryteriami się kierować jeśli chodzi o pomoc? A nie mamy środków żeby pomóc wszystkim... Wydaje mi się ze ten temat to temat rzeka... Ciężko to ogarnąć mimo bardzo dobrych chęci większości ludzi których znam...

    Pozdrawiam Serdecznie :)
    agusia2205 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżbyś był ze Strzelec Opolskich? Jeżeli tak to mam konkurencje w blogowaniu :) a tak poważnie mówiąc to pisz częściej bo coś czuję, że będę do Ciebie zaglądał :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zauważyłem, że im więcej człowiek ma, tym mniej chce dać. :) Przypadek interesujący, bo rzeczywiście nawet nie mógłby opłacać wszystkiego, ale wesprzeć. Z drugiej strony - co my zrobilibyśmy na jego miejscu?

    OdpowiedzUsuń